Ze Stambułem żegnam się dość szybko i ruszam do Ankary w sprawie wizy pakistańskiej. Kilkumilionowa stolica Turcji, położona w Anatolii Centralnej, wita ogromem budynków i obecnym o tej porze roku upałem. Silny turecki nacjonalizm daje o sobie znać w postaci tureckich flag, rozwieszonych na wielu budynkach stolicy.
Czas spędzony w Ankarze to głównie wizyty w ambasadach (wyznając zasadę że lepiej czasem wziąść sprawy w swoje ręce). Pytam napotkanego policjanta o drogę. Mimo iż praktycznie nie mówi po angielsku, próbuje się porozumieć: ”me Tasi, friend..disco, rock..ech...(tureckie zwroty)..english...ech...life..”.Life.
Czas w oczekiwaniu na sprawy wizowe spędzam głównie w pobliskich parkach, w cieniu, bez wszechobecnych niemal spojrzeń Ataturka- Ojca Turków.
W Ankarze pierwszy raz spotykam też dzieci kurdyjskie. W ośrodku adaptacyjnym w stolicy kilkunastu wolontariuszy pracuje z nimi, organizując im czas wolny. Adam i Rangel, pozdrowienia!
Dla zainteresowanych stronka organizacji: http://site.mynet.com/guckobir/
No comments:
Post a Comment